Przegapiony bus ( tjaaa... Marcel ) - od tego się zaczęło.
Przeczekanie godziny, czytając, co było do czytania.
Potem już tylko
strażako - kominiarze,
coś wywiadopodobne (?)
telewizja,
gruzińskie chaczapurki,
pomidorówka i naleśniki z polewą tfuskawkową,
artystyczne zdjęcia,
grodzka, bracka,
chichopotam przez "ch",
błyskawiczny kurs szybkiego czytania i liczenia w pamięci
i wreszcie "myslątka puchaka", "dąseczki kłapouchego"
po czym wnikliwa analiza tychże tekstów na starówce wśród wiecznie biegnacych gdzieś ludzi...
Wieczorem - open,
dominikańskie beczkozwiedzanie bazyliki i okolic,
pingwinek pod krzyżem,
hollywood'zki most,
widok na 'prawie' cały świat z okna tramwaju
z kierownicą.
Późnym wieczorem -
cytatowanie i horoskopowanie, co o poźnej porze przysparza wiele radości.
Wniosek -
głupawka rośnie wprost proporcjonalnie do zmęczenia!
Krótko mówiąc -
KRAKOWSKO Z HO, GUHA I PAULIANNA
17.01.2008 r.
11 komentarzy:
ach krakow..ja pragne..i na gołebia..
taaa,ja wiem,że mój komputer jest dziwny,ale żeby od razy tfuskawki? :P
Ach,ale dobrze że jesteś!
Chociaż niestety musiałaś się przekonać,że pojęcie mienia czasu w Krakowie w moim wykonaniu jest bardzo bez komentarza.
Mam nadzieje jednak,że Kraków i pobyt u mnie Cię nie rozczarował...
Buziaki krakowskie dla Ciebie jeszcze w Krakowie :*
hihi, jak to przeczytałam to aż się sama do siebie uśmiechłam:) aaa, miło było, tylko szkoda, że tylko raz mogłam się z wami zobaczyć... pozdrawiam już jarosławsko, ale myślami jestem wciąż w krakowie:) i ucz się ładnie szybkiego czytania:) ja już mam za sobą pierwszą lekcję szybkiego liczenia... :*
naleśnikowy ser który tak ładnie dał się kroić. chwile grozy na krużgankach. i bracia którzy są obsadzeni w roli głównej w 'czarno-białym filmie' - to się ogląda z przyjemnością... historia o pijaku z Jamnej. i Twoje bezbłędne czytanie;)...
http://www.lideria.pl/img_big/79618.jpg
;D
było pięknie. szalenie krakowsko...
;*
guha
Paulianna przyjeżdżając do mnie przed studiami i nudząc sie ze mną, słuchając długich wywodów emocjonalno-sercowych, nie znudziła się Krakowem, więc liczę że wśród tak dobrej zabawy, kiedyś zapragniesz i ty zawitać w Krakowie na stałe :)
a ja żałuję i musicie mi wybaczyć, że nie mogłam...
buziaki ślę znad ottońskiego charakteru rzeźby dziesiątowiecznej...
hehe, ja Ho mam już za sobą kilka pierwszych lekcji czytania i powiem Ci ze całkiem fajne to, a czy skuteczne to sie okaze za jakis czas ;);p
aaaa Guha nie wiedziałam że zrobiłaś zdjęcie tej książeczce o niezwykle nurtującym nas tytule! ;p ;*
Pobyt w Krakowie uznaje za udany:)
a Tobie Kreciu wybaczamy i owocnego studiowania tych rzeźb życzymy... :* :)
ja też Ci powiem że nie wiedziałam że zrobiłam zdjęcie bo go nie zrobiłam;). w necie znalazłam bo się stęskniłam za tą okładką chipopotamową;D...
;*
guha
Korzeń, czyżby naleśniki z baru mlecznego? Mniam... uwielbiam je:)
a Ty wiesz, że ja tęsknię?
bardzo? bo dawno nie widziałam korzeniowego uśmiechu..
kocham!
taaak Anitka ;p te z baru mlecznego są najlepsze!! ;) i jeszcze z polewą truskawkową...
fajnie się kroi ser;p
a za Tobą Martuś też tęsknie!
i musimy się jakoś spotkać, bo Parolowy uśmiech też widziałam jakis czas temu;p
Prześlij komentarz